środa, 22 grudnia 2010

5 zajebistych rzeczy

Uhhh, sporo wody upłynęło w Wiśle od ostatniego wpisu, jednak osobista interwencja Donalda Tuska, Benedykta XVI, Barracka Obamy i Adama Małysza niejako zmusiły mnie do zamieszczenia kolejnej, ociekającej elokwencją notki, ku uciesze gorących fanek.

Dla odmiany od standardowych narzekań i wszechobecnej satyry, dziś coś pozytywnego, ponadczasowego i – najogólniej mówiąc – zajebistego. Przedstawiam mianowicie pięć zajebistych rzeczy. Rzecz jasna subiektywnie oraz bez ładu, składu i “sęsu”.

1. Amarena

Absolutny lider w segmencie winiaczy do 4 zł za 0,7 litra. Ten wysublimowany trunek winopodobny jest obowiązkowym elementem każdego żulerskiego wypadu z kumplami, zwłaszcza w okresie letnim. Z ekonomicznego punktu widzenia bije na głowę każde piwo, jako, że za 3,80 zł otrzymujemy dużą, elegancką butelkę trunku o woltażu 12 %. Do nabycia w dobrych sklepach monopolowych oraz w Biedro. Wyjątkowo udany również w połączeniu z Colą Original, która, co ciekawe, we wspomnianej Biedro jest tańsza od wody.

Wszystkich zdegustowanych oraz zastanawiających się „jak można pić coś takiego?” zapewniam, że w czasie wakacji, siedząc w zacnym gronie na dachu budynku, przy dźwiękach lokalnych wirtuozów


oraz popijając Amarenę dostarczamy sobie niezapomnianych wspomnień oraz uczestniczymy w głębokich dysputach na temat sensu bytu i niebytu (pomyślałeś o odbycie? Ty świntuchu!). Kto nie spróbował niech żałuje!

2. Przekręt (Snatch)


“Przekręt” to brytyjska produkcja z 2000 roku, napisana i wyreżyserowana przez Guya Ritchiego. Bez rozpisywania się i przynudzania – komediowe kino gangsterskie z najwyższej półki. Zwariowane i przerysowane postacie są  niesłychanie sugestywne, ukazując brytyjski światek przestępczy w krzywym zwierciadle za pomocą zabawnych i często zaskakujących scen (jednak jeśli komuś przeszkadzają wulgaryzmy, to muszę powiedzieć, że w filmie jest ich kurewsko dużo). Najmocniejszym punktem filmu są dialogi, które (oczywiście pod warunkiem, że podoba Ci się tego rodzaju humor) rozkładają na łopatki. Nie można również zapomnieć o bardzo przyzwoitej obsadzie – Brad Pitt, Benicio Del Toro, Jason Statham. Posługując się fejsbukową terminologią - „Lubię to!”.

3.    Walden

A teraz uważaj, drogi czytelniku – będzie nudno. Żadnych cycków, za to dużo pieprzenia o życiu i wolności. Najlepiej przejdź od razu do następnego punktu, zwłaszcza, że jest prawdopodobnie bardziej w Twoim zasięgu. „Walden, czyli życie w lesie” to dzieło autorstwa Henry'ego Davida Thoreau, dziewiętnastowiecznego, chamerykańskiego pisarza i filozofa. Zamieszkał on na dwa lata, dwa miesiące i dwa dni w lesie, na totalnym zadupiu w Maseczjusets, które dwieście lat temu było znacznie większym zadupiem niż obecnie. Walden  to krytyka konsumpcyjnego stylu życia, manifest indywidualizmu i transcendentalizmu (przepraszam, już więcej nie będę). Musiał być nieźle przyjebany nasuwa się zapewne większości czytelników. Moim skromnym zdaniem niekoniecznie, a te niezwykle aktualne i dziś (a nawet zwłaszcza dziś, wszak w 1850 nie było jeszcze McDonaldsów) przemyślenia pozwalają zdystansować się od otaczającej rzeczywistości i zauważyć jak daleko zabrnęliśmy w niekoniecznie dobrym kierunku. Bardzo pouczające, choć jakieś cycki mógł chłop wplątać w fabułę. Jak dla mnie to obowiązkowa kandydatka do kanonu lektur szkolnych, najlepiej w miejsce Gombrowicza. Tak, za chuja nie dam się przekonać, że Trans-Atlanyk to wartościowe dzieło.


4.    The Simpsons

Nie ukrywam – lubię oglądać bajki, mimo tego, że niektórzy twierdzą, iż dzieciństwo mam już za sobą. Simpsonowie to jednak inna historia – ten kultowy już serial kierowany jest nie do dzieci, lecz do dojrzalszej już widowni (cóż, oglądam go mimo to). Produkowany nieprzerwanie już od 20 lat (wg Wikipedii powstało ponad 470 odcinków) stanowi satyrę na (głównie amerykańskie) życie społeczne i polityczne. Pomimo kreskówkowej konwencji nierzadko niesie ze sobą przesłanie, a czasami nawet dostarcza wzruszeń. Cała masa odniesień do świata filmu, muzyki czy polityki okraszona jest humorem nie tak banalnym, jak można by się spodziewać. Jeśli dotąd nie miałeś styczności z najpopularniejszą rodziną w historii filmu animowanego to koniecznie nadrób zaległości.



5.    Brothers in Arms

Brothers in Arms  to piąty album studyjny brytyjskich klasyków rockowych, grupy Dire Straits, której przedstawiać chyba nikomu nie trzeba. Hmmm, nie słyszałeś o Dire Straits? Cóż, witamy na ziemi. Dobra, ale o co chodzi z tym albumem, cwaniaku? Już wyjaśniam. Najoględniej mówiąc – jest zajebisty. Takie ujęcie sprawy nie oddaje jednak jej sedna, gdyż zajebistych płyt jest znacznie więcej. Dlaczego zatem w tym prestiżowym zestawieniu umieściłem akurat Brothers in Arms? Cóż,  dziewięć utworów, które znalazły się na tym albumie to łącznie 54 minuty i 40 sekund orgazmu (anglosasi mają na to trafniejsze określenie – eargasm) dla duszy i ciała. Od pierwszej do ostatniej sekundy raczeni jesteśmy kompozycjami, w których czuć „rękę mistrza”, lidera grupy, pana Marka Knopflera. Utwory są dość rozbudowane, choć jeśli chodzi o użyte instrumentarium to rockowy standard (z wyjątkiem obecnego tu często i gęsto saksofonu), oraz (przynajmniej dla mnie) bardzo interesujące tekstowo – żadnych numerów w stylu „oł jea, rock'n'roll maleńka!”. Podsumowując – perełka, album z najwyższej półki i chyba nie do końca odpowiednio doceniony.

6.    (Bonus) Cycki

Taaaak jest, jeśli mowa o rzeczach zajebistych, jakże mogłoby zabraknąć cycków. Lubią je wszyscy: dziewczęta bawią się swoimi do znudzenia, chłopcy swoich nie mają, więc bawią się dziewczęcymi i wszyscy są szczęśliwi. Jako bonus i zachętę do częstszego odwiedzania bloga zamieszczam indyjski drzeworyt z XVIII wieku, ilustrujący gruczoły mleczne samicy homo sapiens:



To tyle. Jeżeli nie zgadzasz się z którymkolwiek zdaniem z tego wpisu tudzież jesteś zdegustowany obecnymi tu wulgaryzmami, musisz wiedzieć, że NIKOGO TO NIE OBCHODZI.

Cytat na dziś: „Kopciuszek oglądany od tyłu opowiada o kobiecie, która uczy się, gdzie jest jej miejsce”.

7 komentarzy:

  1. Amareny nie piłem, "Przekrętu" ani Simpsonów nie oglądałem, o "Waldenie" pierwsze słyszę, a Dire Straits nie kojarzę, ale tekst i tak zajebisty. Uśmiałem sie, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucjan Czubówny23 grudnia 2010 03:04

    Jeśli spodziewasz się mądrego komentarza i spotkałeś się właśnie z rozczarowaniem musisz wiedzieć, że NIKOGO TO NIE OBCHODZI.

    OdpowiedzUsuń
  3. znam Simpsonów, ale nigdy nie powalali mnie, znam też Transsexdisco, to chyba nie jest najgorzej... ale znam je m.in. dzięki tobie ;P.

    Wiesz, że ja bym skomponowała zupełnie inną listę ;) Czekam na kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja Najgorętsza Fanka31 grudnia 2010 03:13

    Czytając Twój tekst zwilgotniałam do granic możliwości, chętnie pokaże Ci cycki.

    OdpowiedzUsuń
  5. LUBIĘ CZYTAĆ TO CO PISZESZ16 stycznia 2011 15:30

    hahaha, zgadza się w połowie z moja lista zajebistych rzeczy(tzn. simpsonowie, amarena, cycki;p). Pisz częściej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cycki cycki cycki...

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam Twój blog przypadkiem.. wpisując w goglach 'moje chore przemyślenia' (bo takoweż(ojej, nie ma takiego słowa!?) również mam. Podoba mi się Twój styl, ten dryg do pisania, krytykowania i lania cynizmu. Piękne. Mam nadzieję, że jeszcze coś się tu pojawi (będe zaglądać, choć pewnie już z bazgroleniem skończyłeś. Jednak musisz wiedzieć że czekam ;).
    amoralna.

    OdpowiedzUsuń