sobota, 21 stycznia 2012

ACAB

Cuda się zdarzają. Można być najgorszym prezydentem w historii Polski a być postrzeganym przez większosć społeczeństwa za najlepszego (Aleksander "Filipiński"), można z wybitnej książki zrobić masakrycznie chujowy film (Wiedźmin), można porzucić pisanie bloga i wrócić do tego po 13 miesiącach (taki jeden przystojniak). Można w końcu dostać stuzłotowy mandat za przejście na czerwonym świetle zupełnie bezpodstawnie, przechodząc na 200% na zielonym. Tak. Taka oto niemiła historia przytrafiła mi się kilka dni temu. Wskaźnik mojego wkurwienia wystrzelił tak wysoko, że aż postanowiłem reaktywować bloga.

Nagie zdjęcia czytelniczek z błagniami o powrót do pisania też swoje zrobiły.

Brzydki, smutny, deszczowo-chujowy styczniowy dzień. Student jednej ze stołecznych uczelni wraca do domu po kilku godzinach wykładów. Jako, że jego zdolności kulinarne ograniczają się do ugotowania wody na herbatę (choć i to, okazuje się, można spierdolić) ów student decyduje się na zjedzenie obiadu w chińskiej restauracji (fakt, że prawdziwy, oryginalny Chińczyk stwierdziłby, że to kutas na talerzu a nie chińska kuchnia, ale grunt, że żarcie jest dobre i tanie). Droga od stacji metra do rzeczonej restauracji to dosłownie 20 metrów. Jedynem problemem jest dwuetapowe przejście dla pieszych. Po drugiej stronie ulicy zaparkowany jest policyjny radiowóz, przy którym "stoja" sobie dwóch mundurowych. W związku z tym, student bacznie obserwuje sygnalizatory świetlne, żeby, broń Boże, nie przekroczyć pasów na czerwonym świetle na oczach policji. Możecie sobie wyobrazić zdziwienie w niebieskich oczach przystojnego studenta, gdy około 50-letni, brzuchato-wąsaty funkcjonariusz zaprasza go do radiowozu:

  • Za przejście na czerwonym świetle mandat 100 złotych.
  • Nie przeszedłem na czerwonym świetle.
  • Proszę nie dyskutować, dowód osobisty!
  • Nie przeszedłem na czerwonym świetle!
  • DOWÓD OSOBISTY POPROSZĘ!
  • Chyba żartujesz człowieku, widziałem was z daleka, nie jestem idiotą, czekałem na zielone!
  • Jeśli odmawia pan przyjęcia mandatu, kierujemy sprawę do sądu.
  • Co proszę?
  • Ja i kolega potwierdzimy, że przeszedł pan na czerwonym, poniesie pan koszty procesu, kilkaset złotych.
  • Jest tu monitoring? Pokażę wam na nagraniu, że nie przeszdłem na tym cholernym czerwonym!
  • Na tej ulicy nie ma monitoringu.
  • (wyklinając w myślach na matkę policjanta): Dobra dawaj ten mandat. Przy okazji gratuluję dorwania groźnego przestępcy, jest pan boheterem. Warszawiacy powinni być panu dozgonnie wdzięczni. Może jakiś pomnik postawią?

Niestety to nie żart. Warszawski Eliot Ness, niezłomny glina, wlepił mi stuzłotowy mandat za coś, czego nie zrobiłem. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie fakt, że za tę kwotę student jest w stanie przeżyć jakieś 2 tygodnie. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej przez mój umysł przewaliła się taka masa wulgaryzmów i obelg na czyjąś rodzinę, co w momencie odbierania tegoż mandatu. Tragikomicznym jest fakt, że w tej sytuacji, choć jestem stuprocentowo niewinny, nie jestem w stanie zrobić kompletnie nic. Słowo dwóch mundurowych zawsze będzie bardziej wiarygodne od słowa biednego studenciaka. Jako, że w okolicy nie było monitoringu, nikt i nic nie było w stanie potwierdzić mojej wersji wydarzeń.

                                                               Tak było.

Na wypadek, gdybym jeszcze nie zaczął rozważać samobójstwa, okazało się, że chiński bar, do którego zmierzałem jest tak zajebany ludźmi, że nie ma szans, żebym został obsłużony szybciej niż w ciągu 20 minut. Wróciłem więc do domu na tarczy, by po raz 30 w tym miesiącu zjeść mielone z Lidla z frytkami (z Lidla, a jakże).

Wypadałoby teraz zarzucić jakąś mądrą puentę. Niestety, na chwilę obecną nie przychodzi mi do głowy nic ambitniejszego ponad "jebać policję kurwa!!!!11111oneoneone" Moja wiara w ład i porządek w Polsce nigdy nie istniała więc nie było czego łamać. Tak czy siak, smutne to było doświadczenie.

                                                    Tacy Policjanci są spoko.

Żeby nie kończyć takim ponurym akcentem – u tegoż chińczyka byłem dzień później i zjadłem dużą porcję kurczaka w cieście kokosowym za dychę. Naprawdę konkret żarcie, polecam (zaraz obok metra Słodowiec). A z płaceniem mandatu wstrzymam się do drugiego ponaglenia.

Cytat na dziś: "Jebać policję!" ~ dowolny bezmózgi raper.

PS Tak, zacząłem znowu prowadzić bloga.
PPS Obiecuję przynajmniej jeden wpis w tygodniu. Nie takie rzeczy obiecywałem.
PPPS Ja pierdolę. STO JEBANYCH ZŁOTYCH POLSKICH.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz