niedziela, 17 października 2010

Dziennikarzyny

Poranek. Słońce rzuca mocne światło na bałagan w pokoju, gałęzie drzew łagodnie wyginają się pod wpływem porannego wietrzyku, ptaki ćwierkają pożegnalnie jakby żegnając się przed czekającą je podróżą do Afryki, a Tom Araya wesoło podśpiewuje w mych głośnikach. W tym sielankowym nastroju, popijając poranną kawkę przeglądam sobie portale informacyjne, aby dowiedzieć się „co tam panie w polityce”. No i niestety, uśmiech na mych ustach wywołany idyllicznym nastrojem szybko idzie się... pierniczyć (pierniki – dobra rzecz, polecam Toruńskie!) a to z powodu ludzi, którzy redagują internetowe wiadomości.

  Ojj, przepraszam. Chyba przez przypadek wstawiłem tu fotkę Jessiki Alby. Wybaczcie pomyłkę.


Sam swego czasu pracowałem na stanowisku newsmana w pewnym wortalu i wiem, że jest to swego rodzaju wyścig z czasem, a konkretniej z konkurencją. Jednak wolę przeczytać daną informację parę minut później, niż łapać się za głowę widząc literówki, błędy składniowe czy leksykalne (a te w  internetowych newsach występują najczęściej). Irytuje mnie to tak niezmiernie, ponieważ nie piszą tego uczniowie gimnazjum lecz ludzie, którzy nie dość, że biorą za to kasę, to jeszcze zwykle mają (lub mieć powinni) wykształcenie odpowiednie chociaż do tego, żeby napisać kilka zdań bez baboli językowych.

Wracając do pierwszego akapitu – najważniejsze wiadomości proponowane mi przez iGoogle (sytuacja sprzed kilku dni): „Anna Fotyga przestała milczeć i zaczęła mówić” [serwis Gazety Wybiórczej]. Wow, po przeczytaniu tego tytułu aż przestałem siedzieć i zacząłem stać...

Inny przykład: „Obejrzał z kolegą mecz, a później go zgwałcił!” [nasygnale.pl, jeden z serwisów Wirtualnej Polski]. Niestety, redaktor nie wyjaśnił w jaki sposób można zgwałcić mecz. Cóż, jeżeli był to mecz naszej reprezentacji piłkarskiej to jestem nawet w stanie zrozumieć sfrustrowanego kibica.

Ciekawe również są tytuły wiadomości w stylu „Doda bez majtek”. Klikając taki tytuł czytelnik nabija stronie oglądalność, podnosi statystyki i zyski. Potem okazuje się, że jednak miała majtki oraz ,że wcale nie chodziło o Dodę. Ale to już nie ważne. Przykład z dzisiaj, na stronie Gazety Wybiórczej: klikam newsa „Trener przeprasza kibiców za Gortata w pierwszej piątce”. Po przeczytaniu informacji okazało się, że nie konkretnie za Gortata, tylko za cały rezerwowy skład wystawiony w meczu.

                            Tak widzę typowego redaktora Onetu.


Mam nawet pomysł na podwyższenie jakości informacji w serwisach internetowych. Proponowałbym, aby pod każdym newsem dany redaktor podpisywał się imieniem i nazwiskiem, a po kliknięciu na jego dane, można było uzyskać z nim kontakt mailowy. Zwiększyłoby to, moim skromnym zdaniem, poczucie odpowiedzialności za wrzucanie na stronę jakiejś informacji. Obecnie, w największych serwisach redaktorzyny podpisują się gdzieś małym druczkiem jedynie inicjałami, a znalezienie rozwinięcia takiego inicjału nieraz wymaga przeprowadzania małego śledztwa. A i tak nie zawsze da się uzyskać kontakt z takim delikwentem.

Swoją drogą, jeżeli jesteś zainteresowany tematem dziennikarstwa internetowego to gorąco polecam stronę www.eredaktor.pl

Hmm, ten wpis wyszedł jakiś poważny. Dlatego wstawiam zdjęcie Vadera grającego na skrzypcach.



To właściwie tyle. Nie zapomniałem oczywiście o cytacie na dziś:

"Life is what happens to you while you're busy making other plans" – John Lennon

Nie wiem co prawda co to znaczy i kim był ten cały Lemon (chyba wynalazcą cytryny), ale stwierdziłem, że cytat po angielsku podniesie ogólny poziom zajebistości tego bloga.

I pamiętajcie – jeżeli uważacie, że wasze rodzeństwo jest jakieś dziwne, to zjedzcie chociaż same ziemniaki!

Na razie!

poniedziałek, 4 października 2010

See My Friends (and suck my nuts)

Dziś krótko, na temat i jak zwykle - bez sensu. Jak podaje serwis Overkill.pl (fanowski site zespołu Metallica), chamerykański zespół country, grający na banjo, zwany Metallica

                                 Obudźcie mnie, kiedy wytrzeźwieję.

podczas koncertu z okazji 25-lecia Rock and Roll Hall of Fame zapoznał się ze starszym panem zwanym Ray Davies. Co z tego wynika? Cóż, współpraca obydwu wymienionych. To ma mnie niby zainteresować? Tak, ponieważ Ray Davies to lider klasyków rocka, zespołu The Kinks! A teraz, ponieważ skończyły mu się pieniądze na narkotyki, postanowił wydać kolejną płytę, na której największe hity Kinksów zabrzmią w nowych wykonaniach z różnymi artystami, których sam Davies nazywa przyjaciółmi (stąd tytuł płyty, tępaku!).

Wesoła czwórka z Bay Area wspomoże Raya w jednym z największych hitów The Kinks, a mianowicie w „You Really Got Me”. Poniżej możecie obejrzeć kawałek ich wspólnej próby:


 Poza Metalliką, legendę wspomogą takie osobistości jak, między innmi:  Bruce Springsteen, Jon Bon Jovi, Richie Sambora, Lucinda Williams, Jackson Browne, Alex Chilton, Spoon, Frank Black, Billy Corgan oraz Piotr Kupicha (dobra, żartowałem).



Premiera krążka będzie miała miejsce pierwszego listopada.

P.S,M!* Drodzy widzowie i widzki (oraz niewidzki). Mam zaszczyt przedstawić nowy dział na moim Blogu, a mianowicie „Cycat na dziś”! Czujecie to podniecenie? Trzymajcie jednak ręce na myszce (komputerowej)! Do zobaczenia w następnym wpisie.

CYTAT NA DZIŚ: „Gdyby kobiety rządziły światem nie byłoby wojen, mielibyśmy za to masę nie odzywających się do siebie, obrażonych państw”.



*Z amerykańskiego: Post Scriptum, Motherfucker!